20/01/18
Ląduję wieczorem na lotnisku zmęczony. Alibusem jadę na Plac Garibaldiego (5 euro), szukam przystanku autobusu 191, nikt nie wie gdzie jest, nawet policjant. Okazało się, że odjeżdża z przystanku Novara. Do Volli gdzie będę nocował, jest około 7 km. Alex, mój gospodarz z airbnb trochę się niepokoi, pisze sms-a. Jest sobota, pewnie chce wyjść.
Docieram przed północą.
Rozmawiamy.
Wujek Alexa też robi shiatsu. Może razem studiowaliśmy w Kiental… Tam było dużo Włochów.
Łyk wody i idę spać. Mieszkanie Alexa jest pięknie przestronne i gustowne.
Volla.
Rozglądam się w poszukiwaniu kolejki circumvesuviana.
Szukajcie, a znajdziecie. Stacja Madonnele zamknięta. Siadam na zimnej kamiennej ławie. Jest słoneczny, ciepły dzień.
Z daleka widzę zbliżającego się murzyna z wiadrem pokrytym kolorowymi napisami. Zauważa mnie również, podchodzi i mamrocze po włosku.
- I don't understand you..
Przechodzi na angielski. Nieźle mu idzie, ale też niewyraźnie.
- Gdzie jest fontanna? - Pyta.
Szuka wody. Chce się umyć. Mieszka w pobliskich krzakach. Jest uchodźcą.
Nikt nie chce mu powiedzieć.
Może nie ma fontanny w tej okolicy? Nie bardzo mogę mu pomóc, chociaż chciałbym.
Opowiada o swoich problemach. Jest rozżalony i szczęśliwy, że ktoś go słucha.
- Where do you come from? - Pytam.
- I'm from Nidżia… Z Nigerii. Ma depresję.
Dużo myśli. Mówi powoli, zastanawia się nad każdym zdaniem.
- Wszystko jest w mojej głowie - mówi.
Dochodzimy do wniosku, że trzeba myśleć pozytywnie.
Zwiedzam port, sporo ludzi, stąd można popłynąć na Capri albo Ischia. Przez Corso de Garibaldi docieram do mojego ulubionego placu w centrum, bez mapy i smartfonu.
Po drodze robię parę ciekawych zdjęć, niestety nie mogę ich pokazać, ponieważ zginęły razem z aparatem…
Za długo włóczyłem się na placu Garibaldiego, gdzie znajduje się central station, metro i w ogóle jest duży ruch, mnóstwo przybyszów z Afryki handlujących na ulicy np. okularami przeciwsłonecznymi, butami albo oprawkami na telefony. Czym się da.
Zapada zmrok, autobusem 191 z przystanku Novara wracam do Volli. Ależ wyboje! Trzęsie niemiłosiernie.
Przez okno obserwuję stosy worków ze śmieciami.
22/01/18
Wyprawa do Pompei. Patrzę z góry, okrążam, ale nie wchodzę (opłata 18 EU). W pierwszą niedzielę miesiąca jest za darmo.
Przyjadę ponownie z aparatem.
Circum Vesuviana jadę do Sorrento.
Odpoczywam na na skwerku, nad lazurową taflą morza Wezuwiusz, pożywiam się wafelkami ryżowymi. Gołąbki czekają na okruszki. Pojawia się wielka mewa, gołębie oddalają się, no cóż prawo silniejszego.
Dobrych zdjęć nie będzie, ale moja sympatia do Włochów bynajmniej nie osłabła, wprost przeciwnie: jestem pełen podziwu dla zręczności złodzieja. Profesjonalista.
Było tak: jadłem gorącego krokieta ociekającego tłuszczem idąc zatłoczonym trotuarem, trzymałem go obydwiema rękami uważając by nie pokapać ubrania.
W pewnym momencie poczułem muśnięcie w plecak, który miałem na plecach.
Odwróciłem się gwałtownie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym on powiedział: "Bon apetit!” i uśmiechnął się. "Merci" odpowiedziałem, nie wiem dlaczego po francusku i poszedłem dalej zajadając tłustego krokieta, zadowolony, że zapobiegłem kradzieży. Mniej więcej po godzinie zorientowałem się, że kieszeń jest pusta, nie ma aparatu, następnego dnia zrozumiałem, że muśnięcie w plecak oznaczało wyjmowanie aparatu z bocznej kieszeni mojej kurtki.
No trudno, jakoś to będzie.
Ałła, ałła, nawołują się mewy.
Styczeń. Zima w Polsce dopiero się zaczyna.
Co dalej?
Tutaj jest światło.
Widok zachodzącego słońca z Castell’Ovo jest powalający.
Nie tylko ja się wzruszam.
Widzę pomarańcze na drzewie. Jedna leży na ziemi, jakby czekała na mnie.
Pójdę na najlepszą na świecie pizzę.
Wysiadam na stacji metra Toledo.
Mówią, że najpiękniejsza na świecie. Przesada.
O Taj Mahal mówią, że najpiękniejsza świątynia na świecie. Przesada, mówią Rosjanie. W metrze moskiewskim Taj Mahal jest na każdej stacji...
Umówiłem się z Franceską koło metalowego konia na rogu jednej z najbardziej ruchliwych ulic w Napoli, Calle de Toledo i Diaz.
Przed kościołem opancerzony samochód i żołnierze. Wielkie chłopy, potomkowie starożytnych rzymskich wojowników.
Przed kościołem opancerzony samochód i żołnierze. Wielkie chłopy, potomkowie starożytnych rzymskich wojowników.
Francesca mówi, że to marionetki. Problem jest na górze, z jednej strony korupcja, z drugiej mafia.
Wymieniamy się masażami shiatsu, będzie zdjęcie na facebooku. Poznaję rodziców Francesci, częstują mnie kawą.
Spaceruję.
Moda na podarte spodnie jak najbardziej tutaj obowiązuje. Włosi poszli jeszcze dalej, dziury są olbrzymie, płaty materiału prawie odpadają..
Setki skuterów pędzą jak szalone, klaksony, zgiełk. Mieszkańcy Neapolu wciąż się śpieszą, Vesuvio jest jak tykająca bomba.
Setki skuterów pędzą jak szalone, klaksony, zgiełk. Mieszkańcy Neapolu wciąż się śpieszą, Vesuvio jest jak tykająca bomba.
24/01/18
Schodzę na dół pieszo. Słońce świeci. Wieje. Podnoszę parę wulkanicznych kamieni, coś pomiędzy koksem a pumeksem i chowam do plecaka. Chyba można?
Nogi bolą, chyba za dużo chodzę.
Autostop, podwozi mnie brazylijska para, młodzi i zachwyceni wszystkim co widzą.
Jadą do Rzymu. Gracie.
Wieczorem układając się do snu pomyślałem, że nie chciałbym na Wezuwiuszu (lub w pobliżu) spędzić nocy samotnie.
Tykająca bomba, jak powiedział Alex.
Żegnaj, Napoli!
Ostatnia kawa, mocna!
Alex odwozi mnie na lotnisko, to miło z jego strony. Z Alibusem nie wiadomo, nie zawsze są punktualne.
Ostatnia kawa, mocna!
Alex odwozi mnie na lotnisko, to miło z jego strony. Z Alibusem nie wiadomo, nie zawsze są punktualne.
- I'm not very happy go back to cold and dark Poland - mówię. - Of course I love my country, but not in the winter…
Dlaczego nie mówię po włosku?
Check-in i płyniemy powoli w powietrzu Boeingiem 787 (chyba tak się nazywa).
Włoch obok nerwowo spogląda na zegarek.
Turbulencje.
Włoch obok nerwowo spogląda na zegarek.
Turbulencje.
Lądujemy w Krakowie. Samolot uderza o betonową płytę lotniska.
Triumfalne fanfary z głośników, pasażerowie klaszczą.
Witaj Ziemio!
Witaj Ziemio!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz