poniedziałek, 31 lipca 2023

Wspomnienie o Tomaszu Stańce


Zainspirowany spotkaniem w TVP Kultura (2022) poświęconemu Tomaszowi Stańce piszę wspomnienie o nim.

Poznaliśmy się w latach 60 - tych ubiegłego wieku, chyba w Jazz Klubie Helikon na ul. Św. Marka w Krakowie. Byłem uczniem Liceum Sztuk Plastycznych i z Jackiem Gullą często tam bywaliśmy. Tam miałem chyba pierwszą w moim życiu wystawę rysunków. 

Po wernisażu był koncert Tomasza, nie pamiętam w jakim składzie, na perkusji grał chyba Janusz Stefański.

Teraz po latach mógłbym powiedzieć, że Stańko grał na moim wernisażu…

Drugie, bardzo wyraźne wspomnienie to wizyta u Zbyszka Seifferta I Agnieszki. Mieszkali na Floriańskiej. Zbyszek był bardzo ciepłym, serdecznym człowiekiem…

Obecny był Jacek Gulla, Jacek Malicki (Krokodyl) i oczywiście Tomek.. Chyba był też Milo Kurtis. 

Słuchaliśmy muzyki z płyt (analogowych).

Kolejne wspomnienie to wspólna podróż moim samochodem z Warszawy do Krakowa z maleńką Anią, córką Tomka. Ja prowadziłem.

Pamiętam, że przygotowałem specjalnie na tę podróż kasetę, wyjątkowe nagrania muzyki chyba latynoskiej, które zrobiły na Tomku duże wrażenie (Jak oni grają? Co to za podziały?)

W latach późniejszych stałem się jego doradcą i konsultantem w kwestii odżywiania i sposobu życia, było to w okresie gdy Tomek postanowił zadbać o kondycję i zdrowie i zrezygnował z używek. Bywałem u niego  na Rozbrat i pichciliśmy makrobiotyczne posiłki… A obok mieszkała Kora z Kamilem.

Często też robiłem mu masaż shiatsu.

Tomasz bardzo interesował się makrobiotyką i często dzwonił z pytaniami, np: „Amok, a kiełbasy trochę mogę?” Albo coś w tym rodzaju.

Tomek był dyrektorem artystycznym festiwalu jazzowego  w Bielsku-Białej i wpadł na pomysł, abym gotował podczas festiwalu jedzenie według zasad makrobiotyki dla niego i jego basisty, Amerykanina, młodego  chłopaka, który był raczej ortodoksyjnym makrobiotykiem, woził ze sobą na trasy odpowiednie produkty i sprzęt do gotowania… Tomek bardzo cenił jego talent. 

Okazało się, że chętnych na jedzenie przygotowywane było więcej (zwłaszcza na desery), a był to festiwal międzynarodowy.

Mieszkałem sobie w hotelu i zarządzałem kuchnią w restauracji festiwalowej, kroiłem marchewkę no i miałem wstęp na wszystkie koncerty. Ania była wówczas menadżerką swojego taty.

Nie mieszkałem już w Warszawie, gdy dowiedziałem się, że jest chory…

Zadzwonił do mnie i mieliśmy się umówić na wspólne gotowanie. Przekonywałem, może jest nadzieja, wielu ludzi wyleczyło się z raka przy pomocy odżywiania makrobiotycznego…

Powiedział: „Amok, ja jestem spełniony, chcę tylko przez te ostatnie dni jeść po prostu dobrze i poczuć się lepiej…”

To były ostatnie jego słowa skierowane do mnie. 

Przez telefon.


czwartek, 9 kwietnia 2020

Listy do Hani

Dnia 4 października 1970 r.

Droga siostro!

Napisałem już jeden list do Ciebie z Montelupich, ale nie wysłali go.
Pewnie nie wiesz, że zatrzymali mnie na Rynku Głównym, ale i tak chciałem się zgłosić (w niedzielę).
Przyjdź jak najszybciej na widzenie i przynieś przybory toaletowe. 
Jestem w Ośrodku Pracy na ul. Rydla. Czuję się bardzo słaby psychicznie.
W telewizji widziałem sztukę o krasnoludku według Andersena. Krasnoludek był bez brody, nie podobał mi się, a dorośli nie umieli z nim rozmawiać i zachowywali się sztucznie.
Tutaj jest muzyka z głośnika, który wisi nad drzwiami.
Obiecałem dać gitarę Markowi Jackowskiemu z zespołu Anawa, a nie dałem!
Nie chce mi się pisać, ten list jest beznadziejny. W ogóle nic mi się nie chce, ani jeść ani spać, patrzeć i słuchać. Chciałbym tylko grać na gitarze...
Teraz gra i śpiewa Creedence Clearwater Revival, a przedtem występował w telewizji Ten Years After i Iron Butterfly.
Nie podoba mi się ten list zdecydowanie. Nie będę już wcale pisał.
Czy jeżeli pada się na ziemię i dostaje drgawek, to jest padaczka? Jeżeli traci się rozum i świadomość (rozum się mąci), np. na dwie minuty.
Wydaje mi się, że jak siedzę koło kogoś na ławce to zacznę głaskać go po ramieniu.
Zdawałem trzy razy na studia wyższe, dwa razy na ASP, raz na psychologię. W tamtym roku nigdzie nie zdawałem, bo trzymali mnie w szpitalu wojskowym (psychiatrycznym) dwa miesiące!
W tym roku również nie zdawałem, bo jestem tutaj. I znowu nie będę na wystawie moich obrazów w Jaszczurach. Wystawę organizuje Kozłowski i Surówka z okazji dziesięciolecia istnienia klubu.

Na tym kończę i przesyłam serdeczne pozdrowienia

całej RODZINIE
oraz Amokowi.


1 grudnia 1970

Jeżeli nie będziesz mogła przyjść 6.12. to przyjdź tydzień później tzn. 13.12. i przynieś mi szampon pokrzywowy, mydło przeciwłupieżowe w czarnym opakowaniu, skarpetki, witaminy, „Żyjmy dłużej” (płynu do włosów nie przynoś, bo skonfiskują, afera alkoholowa).
Płyt też.
Czy Kozłowski ma dwie taśmy od Olechowskiego, które zostawiłem u niego przed wpadką?
Ten Years After i Animals.
Żeby wpisać Galię na listę odwiedzin, to musiałbym napisać podanie do naczelnika, to długo trwa.
Niech Galia przyśle mi kartkę. Chciałem wysłać do niej, ale tu nie ma ładnych, przeważnie imieninowe, nie ma widokówek.
Człowiek który spał pode mną, uciekł. Wczoraj wieczorem jadł bardzo głośno cukierki.
Napisałbym do Galii, ale jej mama czyta listy i nie doręcza.

(pacyfa, bazgroły) Amok.

PS. Oczekuję wiadomości o wyniku rewizji!


16.12.70

Droga Siostro!

Moja prośba o wpisanie Galii na kartę korespondencyjną została załatwiona odmownie.
Od 25 bm. widzenia będą się odbywały w godzinach 8 – 13.
Przynieś mi jakieś pocztówki, żebym mógł napisać do Galii.
Czuję się źle.

Amok.

Przesyłam pozdrowienia dla ludzi spod Ratusza, dla ludzi pod Pałacem Kultury i Nauki, na Placu Zwycięstwa, na Picadily w Kielcach itd. oraz dla majora Olszówki i porucznika Piekarskiego.







 Do siostry i do Galii w Krakowie.
Jestem teraz w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu, ul. Pijarska 1, oddział IV, cela 57.
- nie pracuję, siedzę pod celką...
Czytam „Protokół” J.M.G. Le Clezio. Jest to historia o młodym człowieku, który nazywa się Adam Pollo i nie wie czy wyszedł z domu dla obłąkanych czy też zdezerterował z wojska.
Spotkałem Pinkola! (na korytarzu).
Wysłałem kartkę do Galii i do Ciebie, ale nie odpisałaś.
Posłałem również kartkę do Ellis, Dolores i Turka.
Przyślij mi małą paczuszkę higieniczno-odzieżową składającą się: ze skarpetek (niezimowych), proszku do zębów, shampoo, papeterii, widokówek, pocztówek bigbeatowych...

Helter Skelter.

(cenzurowano)








Kartka Świąteczna:


Z okazji Świąt i Nowego Roku przesyłam życzenia wszystkiego najlepszego Tobie, Marianowi
i całej bliższej i dalszej rodzinie w kraju i za granicą.

Andrzej

PS. Dwie ważne sprawy: najlepiej by było jakby pan K. wystąpił o P.W.Z (przedterminowe warunkowe zwolnienie).
Na widzeniu porozmawiamy szerzej o tym (przywieź coś słodkiego).
Razem z książką Hessego przyślij „Naukę j. Ang. Ireny Dobrzyckiej, a może znasz jakiś lepszy podręcznik (czy po przerobieniu podręcznika VIII i IX klasy jestem już zaawansowany? Potrzebny mi jest jakiś ciekawy samouczek, bo do tych podręczników potrzebny jest nauczyciel (i skarpetki).



28 marca 1971.

Droga Siostro,

Aby Cię uspokoić donoszę, że podjąłem pracę jeszcze przed otrzymaniem Twego listu, pracuję obecnie przy reperacji skrzynek. Zachowuję się poprawnie i odżywiam regularnie. Paczki otrzymałem trzy, w tym dwie zjadłem.
Nie przejmuj się zbytecznie bo moje zachowanie w więzieniu nie ma żadnego wpływu na wynik rewizji.
Podanie o wpisanie Galii na kartę korespondencyjną zostało załatwione odmownie.
Przyślij podręczniki do nauki języka angielskiego
oraz fifki drewniane
2 pary skarpetek
mydło siarkowe
glucovit
i pióro wieczne
A oto moja prośba: udaj się na ul. Rydla do ob. starszego wychowawcy Letkiewicza i poproś o zwrot kartki od Ginborg, lecz nie przysyłaj tylko przyślij mi jej adres, bo chciałbym do niej napisać kartkę.

Wesołych Świąt!

BRAT


P.S. Wszystko to co wymieniłem na poprzedniej stronie zapakuj i przyślij z tą książką od GALII.
Tylko nie przysyłaj „Zaczarowanej kredy” Zinken Hopp.
Czy Galia dostała moją kartkę którą wysłałem jeszcze z ośrodka pracy (wysłałem wówczas trzy kartki, do Ellis, Dolores i red. Garzteckiego.
Przyślij mi od Galii zdjęcie zespołu Anawa z dedykacją (zdjęcie oryginalne).


Kartka z widokiem ul. Jagiellońskiej w Nowym Sączu:

4 kwietnia 1971

Wesołych Świąt życzy BRAT, oraz pozdrowienia dla Mariana i Andrzeja Szczepańca.

PS. Jeżeli nie wysłałaś jeszcze paczki to włóż do niej podręcznik j. ang. dla klasy 8-ej Smólskiej oraz drugi podręcznik dla zaawansowanych (oraz ostatni numer Jazz).
Wyrwałem ostatnio zęba i byłem trochę spuchnięty.


Nowy Sącz 4 maja 1971 r.

Otrzymałem paczkę a w niej wszystko co wymieniłaś.
Wypiski nie miałem od trzech miesięcy (była wstrzymana, mam rygor obostrzony), a 100 zł zabrał komornik. Ale już jutro będę miał wypiskę. Pieniędzy nie przysyłaj, bo komornik zabierze.
Paczka rozczarowała mnie trochę. Nie było w niej nic kolorowego, ani książki, ani skarpetek.
Zdjęcia Anawy już nie wysyłaj, było mi potrzebne do takiego zeszytu w którym się pisze piosenki, wkleja się zdjęcia słynnych aktorów i zespołów, natomiast możesz mi przysłać zdjęcie Elizy Grochowieckiej, Deep Purple, Derek&Dominos, George Harrisona, Johna Lennona, Ono Band, oczywiście kolorowe (i Laskowskiego).
...co to znaczy Gotta, Whole Lotta? Wonna? Barged, roaches, craddy, trainee?
Jestem pełen podziwu dla niesłychanej wytrwałości pana K. Oczekuję z niecierpliwością od 7 miesięcy na wyniki jego starań i dziękuję za wyrazy sympatii.
Święta przeszły spokojnie.
Zbijam sobie skrzynki na dziedzińcu i nic mi nie dolega.
1)ponieważ moje podanie zostało załatwione odmownie, Galia może napisać do naczelnika zakładu karnego o wpisanie jej na kartę korespondencji motywując odpowiednio przekonywująco.
Nie wiem czy jest sens przyjeżdżać na 1/2 godziny widzenia.
Na tym kończę te kilka słów skreślonych na prędce między kolacją a apelem wieczornym

(podpis niewyraźny)

PS. Dlaczego nie przysyłasz karty informacyjnej? I adresu G.

W WIĘZIENIU JEST BARDZO PRZYJEMNIE OTRZYMYWAĆ KOLOROWE KARTKI.



Pocztówka z terrierem:

11.VII.1971

Czemu tak długo nie piszesz?
Wysyłam Ci talon żywnościowy.
Nie przysyłaj mi artykułów które mogę dostać w tutejszej kantynie.
Natomiast przyślij jak najwięcej owoców, papryki, ogórków, pomidory, jabłka, oranżadę w proszku etc., (ale pomidory mogą się pognieść).
Wyrazy sympatii dla pana K.
Jest bardzo duszno.
Na tym kończę
brat Andrzej

PS. Dowiedz co się dzieje z moimi płytami Doors i Joan Baez.



Nowy Sącz 22.VIII.71

Droga Siostro,

Paczkę otrzymałem, dziękuję.
Nie odpisałaś na mój ostatni list.
Jak spędzasz wakacje?
Nie dostałem owej książki niespodzianki.
Jeżeli nie sprawi Ci kłopotu, zawiadom kogokolwiek, aby niejaki Zappa przysłał mi (podaj im mój obecny adres) poezje Ginsberga, które niegdyś mu zostawiłem. Chętnie otrzymam inną literaturę, nie ma co czytać tutaj. Ostatnio czytałem „Germinal” Zoli, „Miasto pogrzebanych nadziei” Johna Cheevera i „Szosę północną” Barbu o komunistach rumuńskich.
Prokuratura zażądała opinii o mnie, nie jest ona najlepsza ze względu na odmowę pracy.
Staszek Muskat już wyszedł na wolność.













Jeżeli to możliwe to wyślij mi paczkę o następującej zawartości:
pasta do zębów fosforanowa (kilka sztuk), mydło siarkowe (kilka sztuk), zeszyt biały (czysty) bez linijek i kratek (jeden), dulawki (fifki) z tworzywa sztucznego, nie drewniane i coś czego bym się nie spodziewał. Paczka ta będzie dla mnie wielkim wydarzeniem.
Oczekuję odpowiedzi na ten i poprzedni list.
Nikogo nie pozdrawiaj ode mnie (poza rodziną i panem K.) bo oni też mnie nie pozdrawiają.
Jeden z tutejszych funkcjonariuszy zabrał moje zeszyty do angielskiego w których było kilka rysunków.
Nazwał mnie artystą z czym zresztą często się spotykam i dodał, że ma ochotę womitować (to vomit) gdy na nie patrzy.
Nadal mam rygor P1 i co miesiąc po pierwszym spadają mi pióra.

Na tym kończę

brat.

(pieczątka: Zakład Karny w Nowym Sączu, cenzurowano, dnia...)









Nowy Sącz 1 listopada 1971 r.

Droga Siostro!

Twój list dostałem i paczkę również.
Nie wolno pisać w listach obcych wyrazów, dlatego nie mam go przy sobie.
Możesz napisać do Ginberg w moim imieniu.
Ostatnio chorowałem na anginę, przez dwa tygodnie byłem na Izbie Chorych.
Doorsów natychmiast bezwarunkowo należy zabrać Gulli. Chodzi o to, abym mógł ich słuchać w przyszłym roku jak wyjdę.
P1 różni się tym od P3, że wypiska jest mniejsza o połowę, P1 może wysyłać jeden list na miesiąc, widzenie pół godziny na miesiąc, talon żywnościowy 3 razy w roku i strzyżenia na zero raz w miesiącu.
Rygor obostrzony polega na trzy miesięcznym wstrzymaniu wypiski.
Mój rygor obecnie się kończy, trwał 9 miesięcy, a dostałem go za odmowę pracy.
Nie dostałem ani jednej kartki przez rok. Jeżeli nadawcy nie figurowali na karcie korespondencyjnej, to kartki zostały prawdopodobnie zwrócone nadawcy.
Gdzie byłaś na wakacjach?
Listu Twojego nie mam, został zniszczony, dlatego nie pamiętam dokładnie co pisałaś.
Dopóki rewizja się nie odbędzie wyrok nie będzie prawomocny, a trzeba żeby był do wokandy. 2/3 kary mija 8 marca '72, lepiej więc będzie, jak pan K. obróci swoje starania w tym kierunku.
Owszem, głośnik jest, radiowęzeł nadaje program w ustalonych godzinach, wiadomości, a w niedzielę gra cały dzień. Rano zwykle jest show w rannych pantoflach.
Życzę Marianowi powodzenia w nowej pracy, która na pewno mu się podoba.
Nie mam co czytać. Ostatnio czytałem St. Fleszerowej-Muskat „Pozwólcie nam krzyczeć” i „Czarodziejską górę” T. Manna.
Pisz do mnie częściej, obszerniej i ciekawiej.
W więzieniu każdy list jest wielkim wydarzeniem.

Napisałem już prośbę, dzisiaj wieczorem wyłożę ją na kostkę. Odpowiedź będzie jutro lub pojutrze.
Ta odżywka ma bardzo niedobry smak.
Czasopisma można przesyłać bez paczki w takiej opasce. Nie bardzo wiem jakie gazety chciałbym otrzymać, może „Jazz”, „Żyjmy dłużej”, lub „Perspektywy”, na pewno „Life” i „Rolling Stone”.
W tej chwili jest nadawane słuchowisko o komunistach w sanacyjnym więzieniu: z głośnika słychać donośny dźwięk kluczy, ponure odgłosy na pustych korytarzach, trzask zamykanych ciężkich drzwi, skoble, zasuwy, gra w szachy i odmierzanie kroków w celach. Słuchamy wszyscy w przejęciu. Te same odgłosy w rzeczywistości, o wiele bardziej realne nie robią takiego wrażenia.
To jest list przepisany na czysto, w tamtym było za dużo skreśleń.
Dzisiaj drugi dzień Świąt, Święto Zmarłych.

Brat.


28.XI.1971

Droga siostro

Sam nie wiem dokładnie jakie sprawy załatwiasz, napisz coś o nich.
Również zaczynam od sprawy najważniejszej: podanie o przedterminowe warunkowe zwolnienie pisze się do sądu, który mnie skazał, nie do naczelnika zakładu karnego. Podanie to będę pisał na sześć tygodni przed Dniem Kobiet.
Prośba którą wyłożyłem onegdaj na kostkę to prośba o wpisanie Galii na kartę korespondencyjną. Została załatwiona pozytywnie, Galia figuruje już na karcie, napisałem nawet do niej list, ale to nie ma sensu skoro jej matka nie doręcza.
Nie wolno przesyłać żadnej żywności bez talonu, nawet owoców. Natomiast możesz przysłać książkę, chodzi mi o „Grę Szklanych Paciorków” Hermana Hessego która ukazała się niedawno nakładem, jak podano w wiadomościach radiowych.
Karta informacyjna jest nadal potrzebna, pytał się o nią tutejszy lekarz.
Rygor skończył się dla mnie 3 listopada, obecnie mam grupę P3, tzn. przysługuje mi jedna godzina widzenia miesięcznie. Na razie widzenia są wstrzymane ze względu na warunki klimatyczne, ale jak odwołają to przyjedź (wtorki, piątki).
Oprócz książki przyślij mi dwie fifki, jedną taką jak już dostałem, a drugą koniecznie z drzewa wiśniowego (albo dwie z drzewa wiśniowego).
...toczą się zaciekłe walki szachowe. Zremisowałem dzisiaj z p. Dziwirem 2:2



Wkrótce wyślę Ci talon noworoczny.
Skończyłem czytać „Czarodziejską górę”, drugiego tomu niestety nie ma.
Obecnie czytam opowiadania Leona Szweda.

Załączam również życzenia świąteczne
i noworoczne
czekam na list od Ciebie i Galii

brat Andrzej





26.XII.1971 (kartka pocztowa)

Dziękuję Ci Haniu
za życzenia świąteczne i noworoczne
Czy dostałaś kartkę z widokiem Wałbrzycha?
W paczce żywnościowej możesz przysłac 1 kg sernika, 1 kg makowca, 1/2 kg masła, 1/2 kg sera szwajcarskiego i oscypki, papryki, jabłka, trochę kruchych ciasteczek, witaminę B complex, 10 dkg haszu i co tam chcesz.
Na widzenie możesz przyjechać w każdy wtorek lub piątek.
Książka Hermana hessego nosi tytuł „Gra Szklanych Paciorków”

Andrzej


Droga Haniu! 6 lutego tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego drugiego roku

Bardzo mi się podobał Twój list dłuższy niż zazwyczaj, zwłaszcza to mnie poruszyło: zachowaj to co w tobie dobre.
Nie wiem czy zachowałem, czy było to we mnie w ogóle, czy jestem, czy byłem
czy istnieję
Jeśli jesteś pewna, że masz brata w więzieniu, że rozmawiałaś z nim na widzeniu w pokoju przyjęć, jakąś jego zewnętrzną wywłokę która czasem coś krzyknie, kogoś w ucho prztyknie, tego obłąkańca.
Rok się nie widzieliśmy. Przyjeżdżaj jak najczęściej, odwiedziny są bardzo miłe dla mnie, nie wiem skąd Twoje niepewności.
Przesadzasz trochę z tymi postępami w języku angielskim, nie możesz przecież na podstawie jednej kartki ocenić, kartki pisanej przy pomocy dwóch podręczników i słownika. Oczywiście nie rozwiązuję ćwiczeń na książce tylko w zeszytach.
Przesyłam Ci tłumaczenie czytanki p.t. „Zakopany skarb”, co również nie świadczy o moich postępach. Powinnaś oceniać mnie bardziej surowo (nie tylko w angielskim).
Piszesz, że chciałabyś zrobić coś dobrego dla mnie, ale nie wiesz jak to przyjmę. Dlaczego nie wiesz?
Zrobiłaś dla mnie bardzo dużo dobrego i jestem Ci bardzo wdzięczny. I będę zawsze wdzięczny, przyjmę to co chcesz jeszcze dobrego zrobić z wdzięcznością i radością.
(włosy myję regularnie od roku mydłem siarkowym).
Cytryn nie wolno przysyłać.
Jeżeli moje buty zimowe są w dobrym stanie to przyślij, dżinsy przerobione też i kurtkę ortalionową rudo-ceglastą z futrem w środku, bo będzie mi zimno jak będę wychodził na wolność. Tak czy owak stanie się to w zimie, w marcu lub styczniu.
Pamiętaj o Doorsach! Ostatnio miał ich Profesor.
Dziś jest niedziela. W głośniku magazyn dla skazanych i tymczasowo aresztowanych.
„Medytacje wiejskiego listonosza.”
Czemu skreśliłaś ostatnie zdanie w liście?
Coś o Galii.
Obie paczki dostałem.
Zdania na temat lufek są tutaj podzielone. Ja również nie jestem pewien czy one są z wiśniowego drzewa.
Jak przyjedziesz na widzenie to przywieź jeszcze kilka.
Jeszcze jedno pytanie: czy odebrałaś moje świadectwo maturalne ze Spółdzielni Mleczarskiej na Balickiej?
Myśli moje krążą teraz wokól adapterów stereofonicznych, magnetofonów i płyt długogrających.
Słucham Boba Dylana.

Na tym kończę i ściskam

Cię serdecznie

pozoracja Twojego brata.


PS. Zacząłem przerabiać pierwszą lekcję „Burza na morzu” i wydaje mi się dość trudna.
Brak mi trochę zapału. Tu nie słychać nawet własnych myśli, obrazy uciekają.
Jak już mówiłem Ci, chorowałem na anginę we wrześniu, w grudniu przez trzy tygodnie przechodziłem grypę Hong-Kong, bardzo uciążliwa choroba.
Teraz czuję się dobrze nie licząc kaszlu i ślepej kiszki.
Pozdrowienia dla pana K. (nie mogę sobie przypomnieć czy ofiarowałem mu jakieś moje rysunki, pamiętam, że obiecywałem).
Czy obrazki które wyniósł z domu Dziekan powróciły?
Tu w więzieniu nie tworzę, brak mi zachęty ze strony pewnych czynników (taki jeden powiedział, że chce mu się wymiotować jak patrzy na nie).
Dwa albo trzy zeszyty mi już skonfiskowano. Ale to nic. Stworzę sobie warunki cieplarniane kiedykolwiek.
Zastanawiam się również czy będę pracował w państwowej firmie czy prywatnie, jeżeli dostanę kuratora sądowego.
Jak się Marian czuje? Nic o nim nie piszesz.

wszystkiego najlepszego

(pieczątka: Zakład Karny w Nowym Sączu, cenzurowano, dnia....)

Droga Siostro! 27.II.72

Rozpisałaś się bardzo obszernie, bardzo dobrze.
Najpierw przystępuję do sprawy najbardziej niejasnej – dżinsy. Nie wierzę, abyś nie miała pojęcia co się z nimi stało, przecież nie mogła na terenie domu zginąć rzecz tak wartościowa! Może nie wiesz o jakie dżinsy chodzi. Nie twierdzę,że to była moja własność. Znajdowały się w paczce od wujków w której były również kadzidła, plakaty i wiatrówka z kapturem. Jeżeli je spieniężyłaś, nie mam wcale pretensji, ale nie pisz, że zaginęły. 
W dalszym ciągu o ubraniu: wykaz czego nie przysyłaj; kurtka zimowa, spodnie, sweter, czapka, buty,rękwaiczki, szalik, koszula, kalesony, skarpetki. Tyle fajansu.
Na razie nic mi nie przysyłaj: chodzi mi tylko o to, żebyś zakupiła książkę Adolf Muschg„Odczarowanie” (Czytelnik). Na razie nie przysyłaj.
W odpowiedzi na Twoje dywagacje na początku listu: człowiek może się do wszystkiego przyzwyczaić, co pomyślałem sobie już dosyć dawno. Natomiast przeczytałem w jakiejś gazecie niedawno, że Dostojewski powiedział to samo spacerując wzdłuż muru. Kończył właśnie odsiadywanie czteroletniego wyroku.
Przerabiam już czwartą lekcję. Oczywiście będziemy rozmawiać po angielsku.
Odwiedziny są dwa razy w miesiącu po jednej godzinie, to znaczy, że Ty i Galia możecie przyjechać raz jeden, albo każda z was po dwa razy wedle życzenia.
To nie ślepa kiszka, to przepuklina. Objawy w postaci silnych bóli i spuchnięć pewnych części ciała wystąpiły już dwukrotnie, w grudniu i styczniu.
Właściwie to nie wiem w jakiej szkole pracuje Marian. Pozdrów go serdecznie ode mnie.
Książka hessego jest ciekawa, ale trzeba spokoju żeby ją czytać.
W „Sztandarze Młodych” leci paszkwil na hipisów pod tytułem „Wrak”. Wrak to człowiek przeżarty narkotykami.
Nie napisałaś nic o Doorsach.
Ostatnio czytałem „Chłopców z Placu Broni” Ferenca Molnara.





Na tym kończę, nie chce mi się pisać. Może to ostatni mój list z więzienia.







Nowy Sącz 28.II.1973 (? coś tu nie gra, chyba 72) 

Paczki dostałem, dziękuję. Cukierków nie wolno przysyłać.
Obecnie man rygor obostrzony ponieważ odmówiłem pracy. Jestem ostrzyżony na zero, czuję się dobrze, czasem lekkie depresje.
Z celi 57 zostałem przeniesiony na celę 58, nie mam teraz z kim nawijać po angielsku, bo Francuz jest na 63. 
Oddziałowy proponował mi posadę kalifaktora. Gazetka ścienna, laurka dla psychiatry.
Ząb mnie boli, ale boję się dentysty.
W celi jest nas obecnie dwudziestu dwóch. Ściany białe, trzy okna, za oknem jest błękitne, pocięte kratami.
Błękitne: Jacek Gulla wie co to jest.
W niedzielę głośnik gra cały dzień. Dzisiaj w nagrodę za wzorowy porządek byliśmy na telewizji.
Widziałem Marka Grechutę w programie „Hasło dobrej roboty”.

Amok-szał który ogarnia palącego haszysz (z krzyżówki)

Przyślij mi jakąś fajną książkę od Galii.
Znowu zrobiła się zima. Śniegu podobno 1/5 metra! W Karkonoszach.
Codziennie jest spacer po pół godziny. Chodzi się w kółko w otoczeniu czterech wysokich murów:
przez 15 minut w jedną stronę, potem zmiana kierunku, chodzimy wówczas w drugą stronę w kierunku odwrotnym do poprzedniego.
List ten przepisywałem trzy razy.
Na tym kończę, z okazji zbliżającego się Dnia Wiosny załączam serdeczne pozdrowienia dla całej Rodziny

dla Galii


Amok.

sobota, 17 marca 2018

NAPOLI 20-27.01.2018

20/01/18

Ląduję wieczorem na lotnisku zmęczony. Alibusem jadę na Plac Garibaldiego (5 euro), szukam przystanku autobusu 191, nikt nie wie gdzie jest, nawet policjant. Okazało się, że odjeżdża z przystanku Novara. Do Volli gdzie będę nocował, jest około 7 km. Alex, mój gospodarz z airbnb trochę się niepokoi, pisze sms-a. Jest sobota, pewnie chce wyjść. 
Docieram przed północą.
Rozmawiamy.
Wujek Alexa też robi shiatsu. Może razem studiowaliśmy w Kiental… Tam było dużo Włochów.
Łyk wody i idę spać. Mieszkanie Alexa jest pięknie przestronne i gustowne.
Gospodarz popala papierosy na balkonie.













21/01/18, niedziela.





Volla. 
Rozglądam się w poszukiwaniu kolejki circumvesuviana. 
Szukajcie, a znajdziecie. Stacja Madonnele zamknięta. Siadam na zimnej kamiennej ławie. Jest słoneczny, ciepły dzień. 
Z daleka widzę zbliżającego się murzyna z wiadrem pokrytym kolorowymi napisami. Zauważa mnie również, podchodzi i mamrocze po włosku. 
- I don't understand you..
Przechodzi na angielski. Nieźle mu idzie, ale też niewyraźnie. 
- Gdzie jest fontanna? - Pyta.
Szuka wody. Chce się umyć. Mieszka w pobliskich krzakach. Jest uchodźcą.
Nikt nie chce mu powiedzieć. 
Może nie ma fontanny w tej okolicy? Nie bardzo mogę mu pomóc, chociaż chciałbym.
Opowiada o swoich problemach. Jest rozżalony i szczęśliwy, że ktoś go słucha.
- Where do you come from? - Pytam.
- I'm from Nidżia… Z Nigerii. Ma depresję. 
Dużo myśli. Mówi powoli, zastanawia się nad każdym zdaniem. 
 - Wszystko jest w mojej głowie - mówi.

Dochodzimy do wniosku, że trzeba myśleć pozytywnie. 
Good luck.









Zwiedzam port, sporo ludzi, stąd można popłynąć na Capri albo Ischia. Przez Corso de Garibaldi docieram do mojego ulubionego placu w centrum, bez mapy i smartfonu. 
Po drodze robię parę ciekawych zdjęć, niestety nie mogę ich pokazać, ponieważ zginęły razem z aparatem…
Za długo włóczyłem się na placu Garibaldiego, gdzie znajduje się central station, metro i w ogóle jest duży ruch, mnóstwo przybyszów z Afryki handlujących na ulicy np. okularami przeciwsłonecznymi, butami albo oprawkami na telefony. Czym się da. 
Zapada zmrok, autobusem 191 z przystanku Novara wracam do Volli. Ależ wyboje! Trzęsie niemiłosiernie. 
Przez okno obserwuję stosy worków ze śmieciami. 
Czy ktoś tu sprząta? Może strajkują.





22/01/18

Wyprawa do Pompei. Patrzę z góry, okrążam, ale nie wchodzę (opłata 18 EU). W pierwszą niedzielę miesiąca jest za darmo.
Przyjadę ponownie z aparatem.
Circum Vesuviana jadę do Sorrento.
Odpoczywam na na skwerku, nad lazurową taflą morza Wezuwiusz, pożywiam się wafelkami ryżowymi. Gołąbki czekają na okruszki. Pojawia się wielka mewa, gołębie oddalają się, no cóż prawo silniejszego.








Dobrych zdjęć nie będzie, ale moja sympatia do Włochów bynajmniej nie osłabła, wprost przeciwnie: jestem pełen podziwu dla zręczności złodzieja. Profesjonalista. 
Było tak: jadłem gorącego krokieta ociekającego tłuszczem idąc zatłoczonym trotuarem, trzymałem go obydwiema rękami uważając by nie pokapać ubrania. 
W pewnym momencie poczułem muśnięcie w plecak, który miałem na plecach.
Odwróciłem się gwałtownie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym on powiedział: "Bon apetit!” i uśmiechnął się. "Merci" odpowiedziałem, nie wiem dlaczego po francusku i poszedłem dalej zajadając tłustego krokieta, zadowolony, że zapobiegłem kradzieży. Mniej więcej po godzinie zorientowałem się, że kieszeń jest pusta, nie ma aparatu, następnego dnia zrozumiałem, że muśnięcie w plecak oznaczało wyjmowanie aparatu z bocznej kieszeni mojej kurtki. 
No trudno, jakoś to będzie. 
Ałła, ałła, nawołują się mewy.
Styczeń. Zima w Polsce dopiero się zaczyna. 
Co dalej? 
Tutaj jest światło. 
Dużo światła.







Widok zachodzącego słońca z Castell’Ovo jest powalający. 
Nie tylko ja się wzruszam. 
Widzę pomarańcze na drzewie. Jedna leży na ziemi, jakby czekała na mnie.


Pójdę na najlepszą na świecie pizzę.

23/01/18




Wysiadam na stacji metra Toledo. 
Mówią, że najpiękniejsza na świecie. Przesada. 
O Taj Mahal mówią, że najpiękniejsza świątynia na świecie. Przesada, mówią Rosjanie. W metrze moskiewskim Taj Mahal jest na każdej stacji...
Umówiłem się z Franceską koło metalowego konia na rogu jednej z najbardziej ruchliwych ulic w Napoli, Calle de Toledo i Diaz.





Przed kościołem opancerzony samochód i żołnierze. Wielkie chłopy, potomkowie starożytnych rzymskich wojowników. 
Francesca mówi, że to marionetki. Problem jest na górze, z jednej strony korupcja, z drugiej mafia.
Wymieniamy się masażami shiatsu, będzie zdjęcie na facebooku. Poznaję rodziców Francesci, częstują mnie kawą.
Spaceruję. 
Moda na podarte spodnie jak najbardziej tutaj obowiązuje. Włosi poszli jeszcze dalej, dziury są olbrzymie, płaty materiału prawie odpadają..
Setki skuterów pędzą jak szalone, klaksony, zgiełk. Mieszkańcy Neapolu wciąż się śpieszą, Vesuvio jest jak tykająca bomba.

24/01/18





Na Wezuwiusza wjeżdżam autobusem z Pompei za 3,10 eu, Wejście na szczyt i spojrzenie w głąb krateru kosztuje 10 EU. Próbuję się przemknąć, ale pani z budki zatrzymuje mnie z uśmiechem. Następnym razem, przecież nie mam aparatu. Czy będziecie następny raz?
Schodzę na dół pieszo. Słońce świeci. Wieje. Podnoszę parę wulkanicznych kamieni, coś pomiędzy koksem a pumeksem i chowam do plecaka. Chyba można?
Nogi bolą, chyba za dużo chodzę. 
Autostop, podwozi mnie brazylijska para, młodzi i zachwyceni wszystkim co widzą. 
Jadą do Rzymu. Gracie.
Wieczorem układając się do snu pomyślałem, że nie chciałbym na Wezuwiuszu (lub  w  pobliżu) spędzić nocy samotnie.
Tykająca bomba, jak powiedział Alex.

27/01/18





Żegnaj, Napoli!
Ostatnia kawa, mocna!
Alex odwozi mnie na lotnisko, to miło z jego strony. Z Alibusem nie wiadomo, nie zawsze są punktualne.
- I'm not very happy go back to cold and dark Poland - mówię. - Of course I love my country, but not in the winter…
Dlaczego nie mówię po włosku?
Check-in i płyniemy powoli w powietrzu Boeingiem 787 (chyba tak się nazywa).
Włoch obok nerwowo spogląda na zegarek.
Turbulencje.




Lądujemy w Krakowie. Samolot uderza o betonową płytę lotniska. 
Triumfalne fanfary z głośników, pasażerowie klaszczą.
Witaj Ziemio!